Gorczański triathlon bez pływania ;-)
Przebieg trasy:
Nowy Sącz - Rzeki - Czubaty Groń - Skalny Gronik - Bulandowa Kapliczka - (Zbójecka Jama) - Jaworzyna Kamienicka - Długa Hala - Turbacz - Czoło Turbacza - Przeł. Borek - Czerwony Groń - Papieżówka - Rzeki - Nowy Sącz
Opis trasy:
Dzisiejsza wycieczka nie jest naszą pierwszą w tym sezonie. Jednak na pewno najbardziej obfitującą w błoto i bezdroża :-). Praktycznie nie uświadczymy na niej asfaltu. Samochodem jedziemy do miejscowości Rzeki. Możemy skorzystać z przykościelnego parkingu bądź skręcić przy maleńkim spożywczaku w lewo, zjeżdżając w dół wąskim asfaltem do dużego, płatnego parkingu przy wejściu do Gorczańskiego Parku Narodowego. Na parkingu zostawiamy wszystkie posiadane konie mechaniczne i dosiadamy naszych dwukołowych rumaków.
Szykujemy się na dość błotnistą przygodę. No to w drogę! Przejeżdżamy mostek i skręcamy w prawo na wąską asfaltową drogę, którą prowadzą nas szlaki: czerwony rowerowy i niebieski pieszy. Jeżeli chcemy nacieszyć się jazdą w terenie i odgłosami przyrody, musimy jak najszybciej pokonać ten początkowy fragment trasy lub wybrać wariant triathlon'owy. Bierzemy rower pod pachę i zasuwamy zieloną ścieżką edukacyjną w górę. Po około 350 m. łapiemy leśną, lekko zarośniętą drogę, która wkrótce łączy się z asfaltem w dolinie Kamienickiego Potoku.
Oczywiście, prościej i łatwiej już od początku wybrać biegnący doliną asfalt. Zachowując należną rozwagę, aby nie ucierpiały nerwy i zdrowie pozostałych użytkowników szlaku jedziemy lekko pod górę wygodną dróżką. Niebawem docieramy do rozgałęzienia szlaków. Wybieramy lewą odnogę, którą prowadzi czerwony szlak rowerowy (rzekomo nieczynny, jednak ostrzeżenia datowane są na kilka lat wstecz). Na własną odpowiedzialność podejmujemy ryzyko i mijając przestarzałe tabliczki ostrzegawcze podążamy dalej.
Turystów jest tu zdecydowanie mniej, dzięki czemu mamy lepsze warunki obcowania z przyrodą. Przypłacamy ten luksus jednak gorszą jakością nawierzchni, która staje się stopniowo bardziej błotnista i rozjeżdżona przez ciężki sprzęt zwożący drzewa. Miejscami ciężko jest jechać, koła grzęzną w błocie po same ośki, podjazd robi się coraz ostrzejszy i mniej zdatny do normalnej jazdy. Omijając największe pokłady błota, pokonujemy kolejne kilometry
Otoczenie powoli się zmienia, wyjeżdżamy z lasu. Po naszej prawej wiatrołomy ogołociły zbocza i odsłoniły nam wspaniałe widoki. Na tle kikutów starych drzew, które zakończyły już swój żywot, maluje się muśnięty świeżą, wiosenną zielenią, młody las. Po chwili nasza droga skręca po łuku w lewo.
Czeka nas dość stromy podjazd, ale perspektywa pokonania go otwartą polaną usianą krokusami, wśród rozpościerających się widoków, tylko zwiększa motywację
Wyjeżdżamy na szczyt Jaworzyny Kamienickiej. Ku naszej uciesze ktoś wreszcie przygotował miejsca siedzące nie tylko dla nas, ale także dla naszych rowerów (stojak na dwukołowce :-). Zarządzamy tutaj jednogłośnie chwilę postoju, by nacieszyć oczy wspaniałymi widokami. Podczas rozkoszowania się piękną panoramą rozpościerająca się w kierunku północnym spod Bulandowej Kapliczki wpadł nam do głowy dziki pomysł.
Na zachodnich zboczach Jaworzyny Kamienickiej znajduje się szczelinowa jaskinia zwana Zbójecką Jamą. Postanawiamy odwiedzić to miejsce. Krótki downhill'owy zjazd, wśród resztek śniegu i błota (trzeba uważać, albo zejść z roweru) i jesteśmy przy jaskini o czym informuje stosowna tabliczka :-). Do odkodowania tekstu potrzebne jest lusterko :-).
Powracamy na szlak. Wsiadamy na rowery i cieszymy się "rekreacyjną", terenową jazdą. Terenową - do czasu. Wkrótce zamiast udeptanego, typowego dla leśnych ścieżek podłoża, pod kołami pojawia się chodnik wyłożony deskami przypominający pomost na jeziorze. Im bliżej do Turbacza tym takich odcinków jest więcej. Czy są wygodne, czy nie, to już zostawiamy waszej ocenie. Trzeba tylko uważać, by nie przygryźć sobie na takiej śliskiej wytrząsarce języka. W takich oto urozmaiconych warunkach, mijamy symboliczne miejsce "Trzy Kopce". które jak głosi wieść jest historyczną granicą trzech własności, dóbr Kamienicy, Łopusznej i majątku Ochotnicy.
Kontynuujemy jazdę zalesionym traktem, wkrótce wypadając wprost na Długą Halę przed Turbaczem. Góry dają mnóstwo okazji do podziwiania urokliwych pejzaży, ale tutejsza panorama Tatr kwalifikuje się do ścisłej czołówki tych najpiękniejszych jakie przyszło nam zobaczyć. Nawet dzisiaj, kiedy widoki zostały lekko okrojone przez formujący się front burzowy, jest czym nacieszyć oko.
Podjeżdżamy do schroniska na Turbaczu, cały czas spoglądając kątem oka za siebie na zostającą w dolę Halę Długą. W schronisku jak zawsze duży ruch. Oszczędzając cenny czas, nie zatrzymujemy się na sjestę, jedziemy dalej obierając sobie za przewodnika żółty szlak pieszy. Wkrótce docieramy na halę Turbacz z drewnianym ołtarzem, na którym nasz Święty dziękował Stwórcy za to co nas otacza. Bez względu na przekonania religijne trudno się z Nim nie zgodzić. Jan Paweł II wybrał jedną z najpiękniejszych świątyń na świecie, choć skromną bod względem budulca to jakże bogatą w doznania.
Podążamy dalej żółtym szlakiem prowadzącym w dół teraz już zalesionym grzbietem równolegle do Kamienickiego Potoku. Tuż przed Przeł. Borek zjazd robi się bardzo stromy a kamieniste podłoże i powalone dookoła drzewa apelują o rozsądek. Może warto ten krótki odcinek pokonać pieszo? Jest to zjazd techniczny, wymagający od nas skupienia, chociaż odsłaniające się widoki próbują nas skutecznie zdekoncentrować. Na przełęczy zastajemy specjalnie przygotowane miejsce postojowe - klasycznie z drewnianymi ławeczkami i mniej klasycznie ze stojakami na rowery. Można się tu zatrzymać, ale po co skoro teraz czeka nas już tylko szybki zjazd leśną drogą łagodnie opadającą w dół doliny. Od przełęczy obieramy wygodny, niebieski szlak pieszy.
Jeżeli ten końcowy odcinek pokonamy w rekreacyjnym tempie, nie dając ponieść się szybkości, to mamy dużą szansę zauważyć bobrowe tamy i rozlewiska na potoku oraz ponadgryzane przez te sympatyczne zwierzaki drzewa. Patrząc na tą całą wodną infrastrukturę aż trudno uwierzyć, że to wszystko to dzieło niewielkich gryzoni. Sądząc po śladach na gałęziach i pniach, te ich siekacze wcale nie są takie małe - nie jedna profesjonalna maszyna w tartaku mogłaby się zawstydzić.
Podążamy dalej, kolejne kilometry mijają błyskawicznie i nawet nie wiemy kiedy dojeżdżamy do znajomego nam już rozgałęzienia. Teraz już wąską "asfaltówką" zjeżdżamy do parkingu przy bramie do Gorczańskiego Parku Narodowego. Ubłoceni, naładowani pozytywną energią i wzbogaceni o kolejne przepiękne miejsca lądujemy przy aucie. Zapinamy rowery na bagażnik i wracamy do domu.
Pobierz trasę wycieczki w formie śladu GPS:
dla Google Map i Kamap format *.kml
dla Garmin format *.gpx
Najedź myszką na wykres wysokości terenu (profil trasy) i przesuwaj wskaźnik od lewej strony wykresu do prawej a zobaczysz, w którym punkcie podróży będzie z górki a w którym pod górkę.