Wypad nad Klimkówkę
Przebieg trasy:
Nowy Sącz - Kamionka - Królowa - Bogusza - Florynka - Brunary - Czarna - Uście Gorlickie - Czarna - Brunary - Florynka - Bogusza - Kamionka - Nowy Sącz
Opis trasy:
Mieliśmy odpocząć w długi weekend, ale jak wiadomo u nas mało kiedy "prawdziwy odpoczynek" (polegający na nicnierobieniu) wchodzi w grę. Impulsem do udanej wycieczki może być dosłownie wszystko - od dobrych warunków atmosferycznych, poprzez nudy, aż w końcu, tak jak w tym przypadku - do telefonu znajomych. Mianowice nasi dobrzy znajomi zaproponowali nam, byśmy do nich przyjechali... na rowerach, w okolice jeziora Klimkówka, w temp. 30 stopni Celsjusza, w ciszę wietrzną... z zapewnionym noclegiem. Wycieczka zapowiada się ciekawie.
Wyjechaliśmy po około godzinie od podjęciu przez mamę decyzji o wyjeździe. Super jedziemy w górę rzeki kamienicy po wale (tą stroną co się jeździ na popularne skałki), fajna alternatywa do betonowej ścieżki rowerowej po drugiej stronie rzeki, przy Real'u. Nagle masz wrażenie, że fajna traska się kończy i zaczyna się teren prywatny, nie zrażajcie się posesją przy rzece i napisem "teren prywatny", jedźcie dalej wzdłuż Kamienicy tam na drzewach jest zaznaczony szlak rowerowy i spokojnie przejeżdżając ten kawałek lądujemy za mostem kolejowym w Jamnicy.
Wycieczka zapowiada się ciekawie, jedziemy cały czas drogą, która jednostajnie powoli pnie się pod górę. Najpierw nasza prędkość to 20km/h potem 19 i w końcu jedziemy 15km/h. Po godzinie to zaczyna robić się męczące, słońce praży niemiłosiernie, więc grzecznie postanawiamy zrobić mały postój przy przydrożnym strumyczku. Po odpoczynku i opróżnieniu kilku butelek Powerrade'ów ruszamy w dalszą trasę. Gdy już mamy szczerze dosyć jednostajnej jazdy pod górkę, ukazuje się naszym oczom przepiękny widok - koniec górki! Zjazd był cudowny, szybki, może nie długi, ale można było zaszaleć... I na tym oto skończyło się "z górki".
Ponownie jedziemy pod górkę, w najlepszym przypadku po płaskim. Na całą trasę jaką przebyliśmy czyli niespełna 50 kilometrów w jedną stronę, duża część była pod górę. Zalety tej trasy, ładne widoki, odpukać mały ruch samochodowy, i jak by nie patrzyć większość trasy jechaliśmy szlakami rowerowymi ciągnącymi się cały czas po asfalcie. Najpierw Wielokulturowym Szlakiem Rowerowym potem Transgranicznym Szlakiem Rowerowym. Mijając takie miejscowości jak Binczarowa, Brunary i Czarną napotykamy zabytkowe cerkiewki - są piękne, jednak przyznaje się bez bicia nie wchodziliśmy i nie zwiedzaliśmy ich. Po drodze można zobaczyć wiele łemkowskich krzyży i kapliczek, które wprowadzają nas w klimat dawnych czasów, kiedy te rejony zamieszkiwała ludność łemkowska. Jest naprawdę pięknie choć tata chyba zapomniał, że jestem tylko człowiekiem i należą mi się jakieś lody po drodze. Wspominamy delikatnie z mamą o sklepie, którego szyld widzieliśmy, jednak tata mówi "ok" i jedzie dalej, na kolejnym postoju stwierdza tylko, że się nie dogadaliśmy, ha ha ale śmieszne.
Jedziemy dalej, upał coraz bardziej daje się we znaki, brak cienia na trasie powoduje wzmożony odbiór temperatury, mała ilość zjazdów nie motywuje, cały czas pod górę i pod górę, może nie stromą ale górę. Wreszcie zjazd na Ujście Gorlickie trochę odpoczynku od podjazdów. Znajomi do których podążamy mają domek po drugiej stronie jeziora Klimkówka, śmiejemy się z tatą, że jak będzie niski stan wody w zalewie to jedziemy na przełaj przez jezioro. Niestety woda jest i to całkiem sporo, czeka nas więc podjazd pod przekaźnik. W tej temperaturze, bez cienia drzew, bez wiatru to wcale nie jest przyjemnie, gotujemy się we własnym sosie, ale wyjeżdżamy na szczyt i zostaje nam już jazda w cieniu drzew - teraz już jest świetnie. Resztę dnia spędzamy u znajomych, grill i te sprawy odpoczynek super. Sen z oczu spędza jedna myśl - jutrzejszy powrót. Myśl pozytywnie Laura, mówi mama, to co podjeżdżaliśmy, to teraz zjedziemy, a to co zjeżdżaliśmy to podjazd. Nie wiem czy śmiać się czy płakać.
Niedziela, wracamy, przed nami trzy mocne podjazdy reszta z górki i do domu. Ciekawostka, wieje wiatr i bez względu jak byśmy nie jechali to na pewno wieje nam w oczy, do tego stopnia, że jadąc z góry pedałujemy. Ale śmieszne. Co mogę jeszcze napisać o tej wycieczce, było super, można ją pokonać w ciągu jednego dnia tylko trzeba wyjechać wcześnie rano a nie o 14.00 :-). Tereny przepiękne, widziałam na Ropie czarnego bociana, super. Na pewno tam wrócimy ale na powrót lub dojazd znajdziemy alternatywną drogę, aby wycieczka była w formie pętli a nie "tam i z powrotem". Trasa prowadzi cały czas drogami asfaltowymi, więc bez względu na to jaki masz rower czy szosowy czy taki jak ja, na pewno ją przejedziesz. Plus, minus? Nie ma błotka.
Pobierz trasę wycieczki w formie śladu GPS:
dla Google Map i Kamap format *.kml
dla Garmin format *.gpx
Najedź myszką na wykres wysokości terenu (profil trasy) i przesuwaj wskaźnik od lewej strony wykresu do prawej a zobaczysz, w którym punkcie podróży będzie z górki a w którym pod górkę.